Chcesz przeżyć niezapomnianą podróż -
"Wakacje na miarę" czekają ☼ ➨
W drodze do Albarracin zahaczyliśmy o niewielkie miasteczko Sagunto, nad którym górują ruiny starej twierdzy. Nam najbardziej podobała się Juderia jedna z najstarszych dzielnic żydowskich w Hiszpanii z labityntem wąskich uliczek i stłoczonych na nich domach. Do dzielnicy prowadzi piękna brama Portalet de La Juderia.
Jednym z bardziej znanych miejsc w Sagunto jest odrestaurowany rzymski amfiteatr, jednak nam nie bardzo przypadło do gustu połączenie nowoczesności ze starożytnymi ruinami.
Stamtąd po paru godzinach dotarliśmy do Albarracin. Miasteczko zostało w 2005 roku uznane przez ekspertów za najpiękniejsze miasto w Hiszpanii - i nie bez przyczyny. Samo miasteczko jest urocze: zabudowane różowymi domami, których wystające górne piętra prawie się ze sobą stykają. Nad miastem górują mury obronne zbudowane przez Maurów w X wieku.
W dniu kiedy przyjechaliśmy pod koniec września właśnie odbywała się tam fiesta. Plaza Mayor czyli główny plac miasta został zamieniony w miejsce korridy. Zbudowano drewniane trybuny dla widzów, przejścia do sąsiednich uliczek zostały zamknięte a główną część placu przygotowano do walki byków - robiło wrażenie.
Zamieszkaliśmy w pięknie urządzonym, niewielkim mieszkanku prowadzonym przez młode hiszpańskie małżeństwo. Z zewnątrz budynek nie robi najlepszego wrażenia, ale w środku naprawdę jest uroczy. Jego głównym elementem jest niezwykły stół o krzywych nogach i drewnianym blacie z niezliczoną ilością wciśniętych w niego kamyków. Cudo!
W Albarracin warto obejrzeć katedrę oraz ruiny zamku, po których oprowadza bardzo miła przewodniczka. Wycieczki są niestety tylko w języku hiszpańskim, ale przy odrobinie wyobraźni można zobaczyć jak zamek wyglądał w latach swojej świetności. A poza tym, ponieważ zamek położony jest oczywiście na wzgórzu, rozpościerają się stamtąd niesamowite widoki.
Polecam również spacer wokół miasta, wzdłuż rzeki Guadalaviar, gdzie wędrując w cieniu drzew świetnie przygotowaną ścieżką obejrzymy miasto "od dołu".
Dodatkową atrakcją są krzewy z jeżynami, których nikt nie zbiera oraz rosnące dziko winogrona.
W Albarracin funkcjonuje świetnie biuro informacji turystycznej. Dostaliśmy tam mapy oraz informacje co w regionie warte jest obejrzenia. Skusiliśmy się na wyjazd kilka kilometrów za miasto gdzie obejrzeć można prehistoryczne rysunki naskalne. Jest tam kilka oznaczonych ścieżek co umożliwia parogodzinny spacer po lesie i cofnięcie się w czasie kilka milionów lat.
Jest też oczywiście Mirador, czyli punkt widokowy, z którego widać całą okolicę.
Wracając natknęliśmy się ruiny starożytnego akweduktu. Nie można go oczywiście porównywać z niesamowitym akweduktem w Segowii - ale o tym może przy innej okazji.
W Albarracin mieliśmy okazję przekonać się, że nieznajomość języków szkodzi. Na obiad zamówiliśmy sobie potrawę o pięknie brzmiącej nazwie Manitos del cerdo en salsa ( w dowolnym tłumaczeniu rączki świńskie w sosie) co okazało się niezjadliwą kombinacją skóry, tłuszczu i kości. Potraktowaliśmy to jako nauczkę i postanowiliśmy po powrocie do domu ostro zabrać się za naukę hiszpańskiego. Cóż, udało się połowicznie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz