Translate

niedziela, 22 grudnia 2013

Costa Dorada

  Chcesz przeżyć niezapomnianą podróż - 
"Wakacje na miarę"  czekają ☼ 

 W Katalonii jest naprawdę wiele możliwości znalezienia zakwaterowania. Jeśli ktoś lubi dużo ludzi wokół, nocne życie  czy wieczorne spacery po zatłoczonych deptakach, może wybrać nocleg w jednym z niezliczonych kurortów w pobliżu Barcelony. Im dalej od miasta, kurorty stają się bardziej ciche i przytulne. My wyruszyliśmy na Costa Dorada; wybraliśmy opcję zupełnie odmienną i zamieszkaliśmy w miejscu, gdzie panuje cisza i spokój, a wieczorem można zdać się głównie na swoje towarzystwo. 




Przeważnie można też liczyć na gospodarzy, którzy chętnie przy butelce wina opowiedzą co i gdzie warto odwiedzić w regionie. Mieszkania wakacyjne w większości wynajmują Anglicy i Niemcy, którzy przeprowadzili się tu z chłodnych rejonów Europy; kupili domy i przystosowali je do wynajmowania turystom.
Nasi gospodarze stworzyli dwa niezależne od siebie, zapewniające prywatność mieszkania ze wszystkimi udogodnieniami jakie na wakacjach są niezbędne. Ponieważ mieszkanie zlokalizowane było na eko-farmie, gdzie prąd pochodził z paneli słonecznych, a woda ze studni głębinowej nie zagwarantowano możliwości korzystania z żelazka, zmywarki do naczyń czy tostera. Wszystkie te "niedogodności" rekompensował duży basen gdzie spędzaliśmy każdą wolną od zwiedzania chwilę.
Jednak nasze wakacje to przede wszystkim czas spędzony w drodze, musieliśmy więc od czasu do czasu wynurzyć się z wody, wsiąść w samochód (rzecz niezbędna) i zobaczyć to co w pobliżu jest warte obejrzenia.
L'Ametlla de Mar to małe nadmorskie miasteczko latem pewnie zatłoczone, ale w połowie września już raczej pustawe. 




W porcie w godzinach popołudniowych zbierała się kolejka chętnych do kupna świeżych ryb. Kutry rybackie  podpływały do nadbrzeża i każdy mógł wybierać w rybach różnych gatunków, kształtów i wielkości.




L'Ampolla to miejscowość położona kilkanaście kilometrów na południe od L'Ametlla de Mar. Tam również znajdziemy port rybacki, plaże (to przecież Costa Dorada), wiele uroczych restauracyjek i kawiarenek. Miejsce to może być też bazą wypadową do delty rzeki Ebro, gdzie miłośnicy natury mogą podglądać przede wszystkim ptaki, które w olbrzymiej ilości gatunków zatrzymują się tu w swoich wędrówkach. Utworzono tu chroniony rezerwat, którego teren można przemierzać pa wyznaczonych ścieżkach pieszo lub rowerem.

 

W dniu święta narodowego Katalonii  wybraliśmy się do zamku Miravet i Tortosy.
Tego dnia tysiące Katalończyków ubranych w koszulki w barwach narodowych zmierzało w stronę drogi N340, na której to utworzyli łańcuch ludzki, aby zamanifestować dążenie Katalonii do niepodległości.
Tym niemniej my pojechaliśmy w przeciwnym kierunku, w górę rzeki Ebro do Castell de Miravet. Dostać się tam można drogą przecinając rzekę mostem lub przeprawić się  promem napędzanym jedynie nurtem rzeki. Prom jest czynny codziennie, ale tylko w wyznaczonych godzinach, więc lepiej wcześniej to sprawdzić. Zabiera na pokład dwa lub trzy, w zależności od wielkości, samochody osobowe i w ciągu kilku minut przewozi je na drugą stronę rzeki. Koszt tej przeprawy to wydatek 3 Euro a wrażenia są naprawdę świetne. Jednak być może w pełni sezonu na przewóz trzeba trochę poczekać w kolejce; nam zajęło to około godziny.


 

Samochód można zostawić na placu w Miravet albo podjechać aż do zamku. My wybraliśmy pierwszą opcję. Przeszliśmy przez nowszą część miasta i wspięliśmy się drogą do zamku, który był niegdyś siedzibą rycerzy templariuszy. Niestety w Hiszpanii zawsze trzeba pamiętać o sjeście i dotyczy to również muzeów. W zamku niestety pocałowaliśmy klamkę, bo trafiliśmy akurat na przerwę. 


 

Ścieżka z zamku w dół prowadzi do starego Miravet, Cas Antic, uroczego, cichego, wydawać by się mogło wymarłego miasteczka. Jednak zaparkowane w najdziwniejszych miejscach samochody oraz prowadzone gdzieniegdzie remonty świadczą o tym, że i tam ludzie mieszkają.



Obiad zjedliśmy w restauracji o nazwie Mariola i chociaż brzmiało swojsko nie natrafiliśmy tam na polskie ślady. Obiad za to był dobry i tani.


Stamtąd skierowaliśmy się w stronę wybrzeża i zatrzymaliśmy się w Tortossie. Dziwne miasto. Może ze względu na to szczególne święto było zupełnie puste. Żadnych kawiarenek na chodnikach, wyludnione ulice. 




Udaliśmy się więc w okolice katedry, a potem do zamku La Zuda, w którym obecnie mieści się komfortowy hotel - parador. Po drodze zahaczyliśmy o twierdzę, z której roztaczają się niezwykłe widoki na okolicę.

 



 
Dzień zakończyliśmy na kawie w hotelowej restauracji. O dziwo cena kawy w przeciwieństwie do zakwaterowania była mało wygórowana.




W okolicach La Senia i Santa Barbara, w miejscowości Vallibona urodziła się legendarna Pasterka. Z powodu deformacji narządów płciowych i niemożności ustalenia płci dziecka rodzice zdecydowali, że będzie to dziewczynka aby w ten sposób uchronić dziecko przed poborem do wojska.
Pasterka, która przez pierwsze 30 lat swojego życia funkcjonowała w społeczeństwie jako kobieta zdecydowała, że będzie mężczyzną. Jako Florencio przyłączył się do partyzantów i w czasie dyktatury generała Franco walczył, pomagał w zdobywaniu żywności oraz służył za przewodnika w górach, które znał doskonale.

Ciężkie losy dziewczynki dręczonej przez wszystkich z powodu swojej odmienności oraz przeżycia z partyzantki stały się kanwą bardzo ciekawej powieści Alicii Gimenez-Barttlet  "Tam gdzie nikt Cię nie znajdzie" .
Jeżeli kogoś zainteresowała historia odsyłam do tej naprawdę interesującej książki.
Alicia Gimenez-Bartlett jest także autorką świetnych kryminałów, których głównymi bohaterami są policjanci Petra Delicado i Fermin Garzon, a których to powieści akcja rozgrywa się głównie w Barcelonie.

piątek, 20 grudnia 2013

Garrotxa

  Chcesz przeżyć niezapomnianą podróż - 
"Wakacje na miarę"  czekają ☼ 

Na północny zachód od Girony znajduje się obszar wulkaniczny Garrotxa. Wzgórza osiągają nawet do 1500 m n.p.m. Cały ten teren przecinają niezliczone ścieżki piesze i rowerowe, dobrze oznakowane, które prowadzą również do kraterów wulkanów. Niestety nam wyprawa w ten rogion niezbyt się udała - psikusa sprawiła pogoda, było chłodno, deszczowo i mgliście więc ze spacerów i widoków nici.

Ale żeby jednak dzień nie był stracony, odwiedziliśmy miejscowości zlokalizowane z obrębie parku.
Na początku Besalu, średniowieczne miasteczko z romańskim mostem, kościołami i dzielnicą żydowską. 




Mimo niepogody a może w właśnie dlatego, że było deszczowo uliczki wypełnione były turystami. Mnóstwo sklepików z pamiątkami w cenach na każdą kieszeń oraz niedzielny targ starociami na głównym placu miasta przyciągnął wielu ludzi, sądząc po rozbrzmiewających językach, z wielu stron świata.



Kilkanaście kilometrów dalej, w samym sercu parku Garrotxa leży wieś Santa Pau, w której wszystkie uliczki prowadzą do głównego placu (w Hiszpanii główny plac to w większości miejscowości Plaza Mayor). Plac jest otoczony gotyckimi łukami a każdy z tych łuków ma inny kształt. 




Jest też oczywiście położony na wzgórzu pałac, który wcześniej podobno pełnił funkcję dominikańskiego klasztoru.

Wracając do hotelu, na obiad zatrzymaliśmy się w miejscowości Banyoles. Na głównym placu miasta starsi i młodzi grali... oczywiście w piłkę nożną.










wtorek, 17 grudnia 2013

Costa Brava

Chcesz przeżyć niezapomnianą podróż - 
"Wakacje na miarę"  czekają ☼ 

Girona

Girona to miasto, które może być pierwszym etapem wizyty w Hiszpanii - jeśli przylatuje się na tutejsze lotnisko. Niektórzy mówią o niej "mini Barcelona". Przepływa przez nią rzeka Onyar, a na nabrzeżu usytuowane są kolorowe kamienice, które są jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta.





Samochód można zostawić na bezpłatnym parkingu (nam się udało, akurat zwolniło się miejsce) lub jeśli nie znajdziemy tam miejsca, jest też w pobliżu parking podziemny. Przez jeden z kilku mostów przechodzimy do starej części Girony. W informacji turystycznej warto zaopatrzyć się w darmowy plan miasta i stamtąd ruszyć do zwiedzania. Bardzo ciekawą opcją wydaje się być spacer po murach.




Ścieżka wznosi się wysoko ponad starówką i widać z niej całe miasto i okolicę. My rozpoczęliśmy wędrówkę w pobliżu Plaza Catalunia i kierowaliśmy się w stronę katedry, jednak jak zauważyliśmy większość turystów obrała odwrotny kierunek. Nie ma to chyba większego znaczenia gdyż w każdym momencie można się zatrzymać i przyjrzeć się fragmentom miasta, które nas szczególnie zainteresowały.


 W trakcie spaceru mijamy kilka punktów widokowych zlokalizowanych  powyżej ścieżki. Droga w niektórych momentach wygląda jak mur chiński (oczywiście zachowując odpowiednie proporcje) i jest naprawdę doskonałym sposobem na obejrzenie miasta " od zewnątrz".





 Po drodze mijamy położony w dole uniwersytet w Gironie, łaźnie arabskie, liczne ogrody i w końcu dochodzimy do Katedry z gotyckim wnętrzem. Od podnóża katedry do miasta prowadzą szerokie schody, którymi dochodzimy do odnowionej  dzielnicy żydowskiej El Call.






Można powłóczyć się wąskimi uliczkami, przysiąść w kawiarence na starówce lub na okalającej ją Rambli.


Tossa De Mar
Jako że nie jesteśmy zwolennikami wylegiwania się na plaży i rzadko odwiedzamy popularne kurorty to jednak z czystym sumieniem możemy polecić wizytę w Tossa de Mar.


 Miasteczko jest ładnie położone, ma szeroką plażę, ale jego największą atrakcją jest stare miasto otoczone murami z wieżami i basztami. Spacer ścieżką w górę aż do latarni morskiej i potem powrót do centrum z możliwością pospacerowania po starych murach z jednoczesnym podziwianiem widoków jest naprawdę godny polecenia.


Sądząc po tym ile razy słyszeliśmy  język polski można sądzić, że wiele naszych biur podróży oferuje tam wypoczynek.


Jeśli ktoś ma ochotę na rejs morski, z plaży odpływają stateczki turystyczne na krótsze i dłuższe wyprawy.
Moją uwagę zwrócił też apartamentowiec położony tuż przy nabrzeżu z ogrodami na balkonach. Mnóstwo zieleni, kwiatów, no i fantastyczny widok na morze. Tam mogłabym zamieszkać!


Cadaques

Ciekawym miasteczkiem nadmorskim jest też Cadaques, znanym przede wszystkim z tego, że w okolicy swój dom miał Salvador Dali. Interesująca jest już droga prowadząca do miasta. Przez około pół godziny trzeba wspinać się wąską szosą z licznym zakrętami aby w końcu dotrzeć do celu.





Samochód należy pozostawić na parkingu przy wjeździe do miasta, bo później może być problem z zaparkowaniem auta. Centrum Cadaques to starówka na wzgórzu, wąskie uliczki, pobielone domy, oczywiście restauracje i kawiarenki oraz niesamowity dom wspomnianego już wyżej Salvadora Dali.



Oddalając się kilka kilometrów od wybrzeża spotykamy dwa urocze średniowieczne miasteczka:
Pals i Paratallada

Pals
 to małe miasteczko usytuowane na wzgórzu, otoczone murami i pełne uroczych wąskich uliczek. Można odwiedzić muzeum archeologiczne z eksponatami znalezionymi w okolicy.











Paratellada
 jest równie urokliwa. Miasteczko otoczone jest fosą wykutą w skale. Przechodząc przez bramę znajdziemy się w innej epoce.







Kamienne uliczki z kamiennymi domami prowadzą do głównych placów miasta, okrągłej wieży i zamku.