Translate

wtorek, 28 stycznia 2014

Cuenca

Chcesz przeżyć niezapomnianą podróż - 
"Wakacje na miarę"  czekają ☼ 

Z Albarracin wyruszyliśmy do miasta Cuenca. Droga prowadziła przez góry i była niezwykle malownicza, ale przez długie kilometry nie natknęliśmy się na żadną stację benzynową. Kiedy bak był już prawie pusty wreszcie na skrzyżowaniu zauważyliśmy drogowskaz informujący, że stacja jest o 5 kilometrów dalej. Dobrze, że umieszczono tam ten znak, bo zamierzaliśmy skręcić w przeciwną stronę. To była dobra nauczka żeby zawsze wszystko dobrze sprawdzić albo zatankować przed wyjazdem.
28 km od miejscowości Cuenca znajduje się niesamowita kraina zwana Ciudad Encantada - Zaczarowane Miasto. To miejsce położone około 1500 m n.p.m. znane jest z szeregu niezwykłych, zachwycających różnorodnością form, formacji skalnych wyrzeźbionych przez wodę i wiatr na przestrzeni wieków.



Skały przybrały formy ludzi, zwierząt i różnych innych obiektów. Jest tu pies, są grzyby , statki, mosty, kamienne figury, tunele i olbrzymie otwory wydrążone w skałach. Jedna z formacji przedstawia walkę krokodyla ze słoniem chociaż ja uważam, że jest to raczej ich pocałunek.


Ale każdy wykorzystując wyobraźnię może zobaczyć własną wersję. Niezwykłe jest także tzw. kamienne morze, czyli skały z wyrzeźbionymi rowkami i grzbietami przypominającymi fale morskie.
Przez teren przebiega dobrze oznakowana trasa turystyczna, są też tabliczki z opisem co dana skała przypomina. Jest to doskonałe miejsce na spacer.




Wstęp kosztuje ok. 3 Euro. Obok jest duży parking i restauracja, w której można zjeść niedrogi posiłek.
Jadąc dalej do miasta Cuenca możemy zatrzymać się w miejscu zwanym El Ventano del Diablo z niesamowitymi widokami na płynące w dole rzekę Jucar i okoliczne góry.




El ventano del Diablo. Junto al río Júcar. Cuenca


Po dotarciu do celu zamieszkaliśmy w najwyższym punkcie Starego Miasta. Budynek, w którym wynajęliśmy apartament z zewnątrz nie wygląda może rewelacyjnie, ale w środku wygospodarowano kilka komfortowych mieszkań.




Cuenca najbardziej znana jest z tzw. Casas Colgadas, czyli wiszących domów. Domy te są usytuowane na wysokiej skale nad głębokim wąwozem, a ich balkony wystają bezpośrednio nad przepaścią. Te niesamowite budowle najlepiej są widoczne z mostu San Pablo przewieszonego nad rzeką Huecar.


 


W jednym z domów mieści się Muzeum Hiszpańskiej Sztuki Abstrakcyjnej i będąc w środku naprawdę trudno skupić się na kontemplowaniu sztuki, gdy za oknem rozpościerają się tak wspaniałe widoki.
Niedaleko Casas Colgadas położony jest Plaza Mayor z dominującą nad nim romańsko-gotycką katedrą. Jak wszędzie w Hiszpanii Plaza Mayor to także miejsce spotkań mieszkańców i turystów. Liczne restauracje i kawiarnie z wystawionymi na zewnątrz stolikami oferują posiłki na każdą kieszeń.





Na Plaza Mayor mieści się również biuro informacji turystycznej, ale niestety zatrudniona tam pani, mimo że bardzo miła, mówiła tylko po hiszpańsku. Dostaliśmy jednak mapę miasta oraz przewodnik z zaznaczonymi trasami turystycznymi.
Wybraliśmy ścieżkę Paseo del Jucar, która równocześnie jest drogą krzyżową. Prowadzi do małego uroczego kościółka. Na murze okalającym tereny kościelne umieszczone są azulejos z nazwiskami najwybitniejszych darczyńców. Trasa nie jest wyczerpująca fizycznie, a widoki na Cuencę i okolice są rewelacyjne.


 

 


 

Warto powłóczyć się też wąskimi uliczkami Starego Miasta. Po drodze można zatrzymać się na Plaza de la Torre Mangana odwiedzić kościoły San Miguel, San Nicolas i San Pedro i pustelnię Nuestra Senora de las Angustias i dojść aż do ruin zamku Maurów.
My odwiedziliśmy również nową część miasta, ale po tym co widzieliśmy w górnej części nic już nas nie zachwyciło.
Jednak warto wiedzieć, że w starej części jest niewiele sklepów, a jeśli już są to są malutkie i czynne w bardzo dziwnych godzinach i po większe zakupy i tak trzeba zejśc "na dół". Jednak obie części miasta łączy komunikacja miejska i radzę wykorzystać ją wracając z zakupami, bo droga cały czas prowadzi pod górę.
Jedynym niezbyt miłym wspomnieniem z wizyty w tym miejscu była pogoda. Ostatni wieczór był bardzo zimny i deszczowy. No ale cóż, to był już koniec września.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Albarracin

  Chcesz przeżyć niezapomnianą podróż - 
"Wakacje na miarę"  czekają ☼ 

W drodze do Albarracin zahaczyliśmy o niewielkie miasteczko Sagunto, nad którym górują ruiny starej twierdzy. Nam najbardziej podobała się Juderia jedna z najstarszych dzielnic żydowskich w Hiszpanii z labityntem wąskich uliczek i stłoczonych na nich domach. Do dzielnicy prowadzi piękna brama Portalet de La Juderia.
Jednym z bardziej znanych miejsc w Sagunto jest odrestaurowany rzymski amfiteatr, jednak nam nie bardzo przypadło do gustu połączenie nowoczesności ze starożytnymi ruinami.
    


Stamtąd po paru godzinach dotarliśmy do Albarracin. Miasteczko zostało w 2005 roku uznane przez ekspertów za najpiękniejsze miasto w Hiszpanii - i nie bez przyczyny. Samo miasteczko jest urocze: zabudowane różowymi domami, których wystające górne piętra prawie się ze sobą stykają. Nad miastem górują mury obronne zbudowane przez Maurów w X wieku.




 

W dniu kiedy przyjechaliśmy pod koniec września właśnie odbywała się tam fiesta. Plaza Mayor czyli główny plac miasta został zamieniony w miejsce korridy. Zbudowano drewniane trybuny dla widzów, przejścia do sąsiednich uliczek zostały zamknięte a główną część placu przygotowano do walki byków - robiło wrażenie.






Zamieszkaliśmy w pięknie urządzonym, niewielkim mieszkanku prowadzonym przez młode hiszpańskie małżeństwo. Z zewnątrz budynek nie robi najlepszego wrażenia, ale w środku naprawdę jest uroczy. Jego głównym elementem jest niezwykły stół o krzywych nogach i drewnianym blacie z niezliczoną ilością wciśniętych w niego kamyków. Cudo!



W Albarracin warto obejrzeć katedrę oraz ruiny zamku, po których oprowadza bardzo miła przewodniczka. Wycieczki są niestety tylko w języku hiszpańskim, ale przy odrobinie wyobraźni można zobaczyć jak zamek wyglądał w latach swojej świetności. A poza tym, ponieważ zamek położony jest oczywiście na wzgórzu, rozpościerają się stamtąd niesamowite widoki.



 

Polecam również spacer wokół miasta, wzdłuż rzeki Guadalaviar, gdzie wędrując w cieniu drzew świetnie przygotowaną ścieżką obejrzymy miasto "od dołu".







Dodatkową atrakcją są krzewy z jeżynami, których nikt nie zbiera oraz rosnące dziko winogrona.

W Albarracin funkcjonuje świetnie biuro informacji turystycznej. Dostaliśmy tam mapy oraz informacje co w regionie warte jest obejrzenia. Skusiliśmy się na wyjazd kilka kilometrów za miasto gdzie obejrzeć można prehistoryczne rysunki naskalne. Jest tam kilka oznaczonych ścieżek co umożliwia parogodzinny spacer po lesie i cofnięcie się w czasie kilka milionów lat.

 

Jest też oczywiście Mirador, czyli punkt widokowy, z którego widać całą okolicę.

Wracając natknęliśmy się ruiny starożytnego akweduktu. Nie można go oczywiście porównywać z niesamowitym akweduktem w Segowii - ale o tym może przy innej okazji.
W Albarracin mieliśmy okazję przekonać się, że nieznajomość języków szkodzi. Na obiad zamówiliśmy sobie potrawę o pięknie brzmiącej nazwie Manitos del cerdo en salsa  ( w dowolnym tłumaczeniu  rączki świńskie w sosie) co okazało się niezjadliwą kombinacją skóry, tłuszczu i kości. Potraktowaliśmy to jako nauczkę i postanowiliśmy po powrocie do domu ostro zabrać się za naukę hiszpańskiego. Cóż, udało się połowicznie...

środa, 15 stycznia 2014

Costa Blanca

  Chcesz przeżyć niezapomnianą podróż - 
"Wakacje na miarę"  czekają ☼ 

Po kilku godzinach jazdy samochodem z Walencji , z krótkim odpoczynkiem w miasteczku Xativa dojechaliśmy na Costa Blanca do miejscowości La Nucia.
Niestety w Xativie zarówno XV-wieczny zamek jak i Colegiata na Plaza del Seo pozostały miejscami, które  może odwiedzimy podczas kolejnej podróży w te rejony . Czasu starczyło tylko na obiad i krótki spacer po starówce.
W La Nucia zamieszkaliśmy w uroczym mieszkaniu wynajmowanym przez parę Anglików. Do naszej dyspozycji pozostawał cały parter willi oraz niewielki basen, z którego rozpościerał się widok na odległą o kilka kilometrów Alteę, morze oraz pobliskie góry.


 Przez całe przedpołudnie następnego dnia leniuchowaliśmy przy basenie a kiedy już trochę zgłodnieliśmy wsiedliśmy w samochód i po kilku minutach byliśmy w Altei. Miasteczko składa się z dwóch części; nowej z szerokim deptakiem wzdłuż piaszczystej plaży oraz położonej na wzgórzu starej części z krętymi wąskimi uliczkami, ukwieconymi zaułkami, kawiarenkami i restauracyjkami z tarasów których widać było zarówno morze jak i wieżowce odległego Benidormu.




Wieżowce te widoczne najlepiej z tarasu widokowego położonego u stóp kościoła na samym szczycie wzgórza tak nas zaintrygowały, że następnego dnia postanowiliśmy  odwiedzić to "cudo".


Benidorm to wielki kurort, w którym każdy inwestor chyba starał się postawić hotel o parę metrów wyższy od poprzedniego. W rezultacie powstało miasto, które miłośnikom architektury wielkomiejskiej przypadnie na pewno do gustu, ale wszyscy ci, którzy wolą ciche i spokojne kąpieliska nie znajdą tam miejsca dla siebie.



I mimo że nawet tam można znaleźć fragmenty starej dzielnicy, szybko stamtąd wyjechaliśmy.



Następnym etapem podróży było Calpe ze słynną górą Penon de Ifach. U stóp góry znajduje się rezerwat przyrody, a nad morzem rozłożył się port rybacki. Góra jest jednym z najbardziej znanych symboli Costa Blanca. Wznosi się 332 m n.p.m., a z lądem połączona jest wąskim przesmykiem. Miłośnicy górskich wspinaczek i podwodnego nurkowania znajdą tu wiele miejsc do rozwijania swoich pasji.


Szeroka promenada łączy tę część miasta ze Starówką, gdzie najważniejszym zabytkiem jest odrestaurowany zamek z XVI wieku. Wzdłuż promenady po jednej stronie ciągną się piękne plaże, a po drugiej rosną nowe apartamentowce i hotele.




Costa Blanca to jeszcze kilka innych kurortów. Nam wystarczyło czasu na jeszcze jeden: Javea. Bardziej do gustu przypadła nam stara część miasta znajdująca się kilka kilometrów od brzegu. Spokojna i cicha miejscowość z ukwieconymi uliczkami to doskonałe miejsce na obiad i krótki spacer przed odwiedzinami w części nadmorskiej.
Trzeba przyznać, że plaże są tu piękne.

 






W Javei spotkaliśmy się z jeszcze jednym z przejawów hiszpańskiej życzliwości dla turystów. Błądząc trochę, zawracaliśmy kilka razy i w pewnym momencie zauważyliśmy motocyklistę jadącego uparcie za nami. Okazało się, że młody człowiek chciał nam po prostu zaoferować swoją pomoc w dotarciu do celu i jednocześnie opowiedzieć co w okolicy warte jest obejrzenia. Było to bardzo miłe!


Podczas pobytu na Costa Blanca postanowiliśmy odwiedzić także największe miasto tego regionu czyli Alicante.



Po krótkim spacerze w centrum gdzie zobaczyliśmy katedrę przeszliśmy pięknym nadmorskim bulwarem do wykutego w skale tunelu, który prowadzi do windy wynoszącej turystów na sam szczyt wzgórza, nad którym góruje twierdza Santa Barbara.


Można odwiedzić tam muzeum lub powłóczyć się po terenie twierdzy; od położonych na szczycie wzgórza jej najstarszych części  do młodszych zlokalizowanych w niższych partiach. Z każdego miejsca roztaczają się piękne widoki, na miasto, morze i wzgórza w głębi lądu.







Do miasta można wrócić windą lub przespacerować się alejkami i schodami prowadzącymi prosto na Starówkę.
Z praktycznych rzeczy warto zauważyć, że np. w Alicante na niektórych parkingach w godzinach sjesty parkowanie jest bezpłatne. My znaleźliśmy miejsce na parkingu zlokalizowanym wzdłuż plaży u podnóża wzgórza. Stamtąd blisko było zarówno na Stare Miasto jak i do windy do Castillo Santa Barbara .

Ostatni dzień pobytu przeznaczyliśmy na wycieczkę samochodową do wodospadów Fonts de l'Algar i do zamku Guadaest położonego w głębi lądu.

Fonts de l'Algar to niezwykłe miejsce odpoczynku zarówno mieszkańców jak i turystów. Spływająca z gór woda spada kaskadami tworząc niewielkie wodospady i małe jeziorka. Kąpały się w nich całe rodziny. Na brzegu utworzono miejsca biwakowe.




 

Cały kompleks położony jest wśród zieleni i być może dlatego, że była to niedziela przyciągnął tłumy ludzi.
To bardzo miła odmiana po morskich kąpielach i leżeniu na piaszczystych plażach.



Stamtąd już niedaleko do Guadalest, małej miejscowości z górującym nad doliną wzgórzem z ruinami zamku Sant Josep.




Do starej części miasta prowadzi tunel, po przejściu którego znaleźliśmy się wśród wąskich uliczek z mnóstwem sklepów z pamiątkami.




Z głównego placu miasta roztacza się widok na położony w dole  zbiornik wodny. Woda w nim ma piękny błękitny kolor. Po zbiorniku kursują stateczki wycieczkowe, dzięki którym Guadaest można obejrzeć z innej perspektywy


Do ruin zamku na wzgórzu można dostać się przez Casa Orduna, willę umeblowaną meblami rodzinnymi rodziny Orduna co daje możliwość wyobrażenia sobie jak żyły szlacheckie rodziny w tej części Hiszpanii w XVIII wieku. W kilku pomieszczeniach utworzono małą galerię sztuki gdzie odbywają się wystawy. Obrazy można kupić, ale to oferta dla nieco zamożniejszych turystów.


 Z willi schodami można dostać się na szczyt wzgórza z ruinami zamku i cmentarzem. Niestety, aby móc podziwiać rewelacyjne widoki stamtąd trzeba kupić bilet  ( 3 Euro) upoważniający do odwiedzin Casa Orduna.

W drodze powrotnej na kawę zajechaliśmy na kawę do Finestrat gdzie najbardziej podobał nam się przestawiony na poniższym zdjęciu placyk.




Następnego dnia z żalem pożegnaliśmy naszych gospodarzy i piękne miejsca Costa Blanca .
Czas na wyprawę wgłąb lądu Albarracin i Cuenca!