Translate

piątek, 20 listopada 2015

Soller i Fornalutx - Północna Majorka

 Chcesz przeżyć niezapomnianą podróż - 
"Wakacje na miarę"  czekają ☼ 

Soller - miasto północnej Majorki wybraliśmy na cel podróży drugiego dnia pobytu. Poza oczywistymi inspiracjami w przewodnikach turystycznych, najbardziej zachęciło nas zdjęcie zabytkowego tramwaju przejeżdżającego przez sam środek głównego placu miasta. Wagoniki przeciskające się pomiędzy kawiarnianymi stolikami tak zapadły nam w pamięć, że koniecznie chcieliśmy zobaczyć to na własne oczy i jednocześnie wypić kawę w takim miejscu.


 
Sposobów na dotarcie do Soller jest kilka. Niewątpliwie najciekawszym jest podróż tzw. "Czerwoną Błyskawicą" czyli koleją z Palmy. Pociąg wyrusza z Plaza de Espana i po 50 minutach podczas których przejeżdża przez 13 tuneli dociera do secesyjnej i jak podaje jeden z przewodników najstarszej stacji kolejowej na świecie. Niestety, nie jest to tania wycieczka -  bilet w obie strony kosztuje 42 Euro. Na szczęście nie jest to jedyny sposób dotarcia na miejsce. Do Soller prowadzi dobrej jakości szosa i jadąc nią można wybrać dwie opcje: albo przejechać tunelem, który niestety też jest płatny lub wybrać trochę dłuższy, ale na pewno piękniejszy i co ważniejsze bezpłatny wariant. Niezwykle kręta droga wznosi się na wysokość około 500 m n.p.m. oferując po drodze kilka niezwykłych punktów widokowych i niezapomniane wrażenia szczególnie dla kierowców. 


 W najwyższym punkcie jest mały parking i restauracja dla tych, którzy chcą odpocząć po nadmiarze wrażeń. A potem już tylko w dół; kto wie czy nie jeszcze bardziej krętymi odcinkami szosy wprost do Soller.

 Głównym punktem miasta jest Plaza de la Constitucio z ratuszem i kościołem Sant Bartomeu. Plac jest przecięty na niemal równe dwie części, wspomnianą wcześniej linią tramwajową i zastawiony w na większej powierzchni stolikami kawiarnianymi. 









 
Tak jak sobie obiecaliśmy, zajęliśmy upatrzone pozycje w pierwszym rzędzie i nad filiżanką kawy czekaliśmy na przejazd tramwaju. Było tak przyjemnie, że zanim zdecydowaliśmy się wyruszyć w dalszą drogę wagoniki przejechały obok nas kilkakrotnie. 

 
Trasa tramwaju wiedzie do oddalonego o kilka kilometrów Port de Soller, nadmorskiego kurortu z licznymi hotelami i sporą plażą położonego w urokliwej zatoczce. Przejazd w obie strony to wydatek 11 Euro, ale co tam, wakacje - postanowiliśmy zaszaleć. 






















Jeśli uda się jeszcze trafić na otwarte wagoniki taka podróż to czysta przyjemność. Port de Soller robi bardzo miłe wrażenie, ale duży tłok i upał spowodowały, że po krótkim spacerze wsiedliśmy znowu do tramwaju i wróciliśmy do Soller. Tam jeszcze zajrzeliśmy na dziedziniec luksusowego Grand Hotelu oraz przeszliśmy się w okolicę Can Prunera, willi zaprojektowanej prawdopodobnie przez jednego z uczniów Gaudiego. W willi mieści się obecnie centrum sztuki nowoczesnej. 








W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w  górskiej wiosce Fornalutx.
Ta urocza miejscowość z racji swojego położenia może się poszczycić krętymi, stromymi, brukowanymi uliczkami, często połączonymi schodkami,  kamiennymi domami i ukwieconymi podwórkami. Małe zaciszne placyki z kawiarenkami zachęcają do odpoczynku. 
















 Jednak tego dnia kiedy tam dotarliśmy byliśmy jednymi z nielicznych, którzy postawili na bierny wypoczynek. Większość mieszkańców uczestniczyła w zawodach sportowych. Część jako zawodnicy, a pozostali jako obsługa i kibice. Zawodnicy podzieleni na grupy wiekowe startowali w biegu dookoła wioski , przygrywała im bardzo głośna orkiestra, a rodziny i znajomi głośno dopingowali biegaczy.




 Zważywszy na wysoką temperaturę i różnicę poziomów przygotowanej trasy  szacunek dla uczestników
wzrastał z każdym metrem pokonywanego  przez nich dystansu. Na mecie na wszystkich czekały nagrody, a później prawdopodobnie zabawa.
Niestety nas czekała kręta górska droga do domu więc nie było nam dane w imprezie uczestniczyć.

czwartek, 8 października 2015

Majorka - północny wschód

 Chcesz przeżyć niezapomnianą podróż - 
"Wakacje na miarę"  czekają ☼ 
 
No i wreszcie przyszła pora na Majorkę. Miejsca, gdzie biura podróży z całej Europy zwożą tysiące żądnych słońca i ciepłego morza turystów. Pierwsze wrażenie? Duże, wielopoziomowe lotnisko, mnóstwo ludzi, biura wynajmu samochodów, parkingi. Gdy już uda się to wszystko jako tako opanować, nadchodzi pora na sprawdzenie wypożyczonego auta - i w drogę. Ponieważ pobyt w kurortach to nie nasza bajka i tym razem zarezerwowaliśmy mały domek w niezbyt licznie zamieszkanym rejonie, w środku wyspy, tak aby mieć wszędzie niedaleko. Nasza kwatera mieściła się nieopodal niezbyt może atrakcyjnego turystycznie, ale całkiem przyjemnego miasteczka Muro. 




Teren był raczej odludny i jedynymi sąsiadami było pięć kotów i sympatyczny piesek, któremu z racji lokalizacji nadaliśmy swojskie imię: Murek.
Zarówno koty jak i psiak bardzo upodobały sobie naszą kiełbasę, tak więc podczas śniadania i kolacji zawsze mieliśmy liczną asystę.



Na pierwszy ogień poszły dwa leżące w północno-wschodniej części wyspy miasta Alcudia i Pollenca.
Alcudia to jakby dwie miejscowości o jednej nazwie. Jedna to stare miasto położone w głębi lądu, druga - Port d'Alcudia - to typowy nadmorski kurort z nowoczesnymi hotelami, restauracjami i oczywiście plażą.
Plażę pozostawiliśmy sobie na inną okazję i udaliśmy się do starej Alcudii. Stare Miasto otoczone jest murami obronnymi z XIV wieku a wiele domów w jego granicach jest jeszcze starszych. 






W czasach rzymskich miasto nazywało się Pollentia czyli "potężne", a Arabowie zmienili nazwę na Alcudia, co natomiast oznacza "na wzgórzu". W przeszłości miasto było wielokrotnie atakowane przez piratów i w XVI wieku zaczęło chylić się ku upadkowi. Teraz jest to urocza miejscowość, gdzie można odpocząć od męczących kurortów. 












 Wąskie uliczki są wyłączone z ruchu samochodowego, jest mnóstwo ocienionych i ukwieconych zaułków i, oczywiście, nieodłącznych jak w każdym hiszpańskim miasteczku kawiarenek i restauracji. Spacer po murach obronnych, a potem labiryntem uliczek może stanowić naprawdę miłą odmianę. Warto obejrzeć bramę miejską Porta se Sant Sebastia, kościół parafialny z XVI wieku czy ratusz miejski z piękną pokrytą kolorowymi kafelkami wieżą. 



Pollenca podobnie jak Alcudia również posiada swoją drugą połówkę, nadmorski kurort Port de Pollenca.
Stara część położona jest około 7 km od morza, kusi turystów przede wszystkim Kalwarią, wzgórzem z niewielką kapliczką na szczycie, do której prowadzi 365 stopni. 








Ze szczytu rozpościera się piękny widok na miasto i okolicę a po drodze można oglądać piękne domy i rezydencje. Jeden z nich spodobał mi się szczególnie.







Po takiej trochę męczącej wspinaczce warto przysiąść w jednej z restauracji i zjeść któryś z polecanych majorkańskich specjałów. Po posiłku z nowymi siłami można przejść się po Starówce, obejrzeć główne place miasta Plaza Mayor i Plaza d'Almoina. 






Tak też właśnie uczyniliśmy i po spacerze wyruszyliśmy zrealizować ostatni punkt programu, czyli przylądek Formentor. Jest to jedna z największych atrakcji turystycznych wyspy i prowadzi tam tylko jedna 14 kilometrowa droga. Można sobie wyobrazić, że tłok jest tam bardzo duży dlatego postanowiliśmy wybrać się tam późnym popołudniem aby ominąć największy ruch. Było to bardzo dobre posunięcie, bo samochodów nie było zbyt wiele, nie było też autokarów wycieczkowych i nie mieliśmy kłopotów ze znalezieniem miejsca parkingowego. Po drodze należy koniecznie zatrzymać się w punkcie widokowym skąd widać skalistą wysepkę Es Colomer, a ściany skalne opadają stromo 200 metrów w dół. Widoki są zachwycające, a krótki spacer do najwyżej położonego miejsca daje możliwość rozkoszowania się nimi przez dłuższy czas.















Kilka kilometrów dalej droga dociera do cypla z latarnią morska na szczycie. Błękitna woda, skaliste zatoczki, brzegi opadające stromo do morza i widoczna w oddali Minorka to coś co właśnie przyciąga tu tysiące ludzi. 






 A jeżeli jeszcze można to połączyć z pyszną mrożoną kawą. Polecam.